|
Na obrazku jest błąd, który co chwila popełniam, ugh! Maria NUROWSKA, nie Nurkowska. Bardzo Was za to przepraszam!
Miałam kryzys czytelniczy. Nie wiem co się stało - miałam wielką ochotę czytać, jednak gdy tylko sięgnęłam po książkę byłam w stanie przeczytać jedną - dwie strony. Na właśnie taki dziwny i rzadko u mnie spotykany stan natrafiły "Hiszpańskie oczy". Na szczęście w ostatnich dniach mój "wróg czytelniczy" odszedł i dokończyłam czytaną od dawna niesamowitą pozycję.
|
Bo widzi pan, ja zawsze gdzieś jestem przez pomyłkę... To dramat mojego życia, przez głupi przypadek stracić wiele albo nawet wszystko.
Życie głównej bohaterki Anny napiętnowane jest bólem. Przeżyła II wojnę światową, została wywieziona na Syberię, gdzie urodziła owoc gwałtu - Ewę, a jej największa miłość odeszła zbyt szybko. Również życie jej córki nie było wypełnione szczęściem. Psycholog obu pań twierdzi, iż Ewa ponawia cierpienie jej matki.
Spodziewałam się prostej kobiecej książki i bardzo szybko się zdziwiłam -
pozycja może i kobieca, jednak z pewnością nie prosta. W trzystu trzydziestu trzech stornach Maria Nurowska zdążyła zamieścić bardzo dużo wątków - bulimia, miłość do dziecka, do osoby tej samej i przeciwnej płci, czasy wojenne i powojenne, operacje, śmierć. Wywarła na mnie przedziwne wrażenie - nie sądzę, abym za trzydzieści, czterdzieści lat pamiętała, że takową przeczytałam (choć kto wie?), jednak skończyłam ją czytać parę godzin temu, a myślami ciągle do niej wracam. Może to przez styl, w jakim została napisana - uwielbiam książki, w których przyszłość często styka się z teraźniejszością - może przez głębokość i nierzadko dwuznaczność przemyśleń Anny. Przyznam się Wam, że często czytając, pomijam niektóre zdania. W przypadku "Hiszpańskich oczu" nie mogłabym tego robić, gdyż zbędnych opisów nie było, a pominięcie nawet paru słów często sprawiało, że się gubiłam, nie wiedziałam o czym mowa.
Postacie są realne i napiętnowane cierpieniem jaki wiele z nas przeżył, choć zapewne w innej postaci. Przepadam za Antkiem - synem bulimiczki Ewy, mały chłopiec skradł moje serce.
Czym jest mój czas teraźniejszy, myślę. Raz to wąski pasek pomiędzy obrazami przeszłości, innym razem rozszerza się na cały ekran mojego życia. Swój prywatny film mogę cofać do woli. I zawsze dziwię się, że byłam taka. Zawsze dla siebie niezrozumiała, uwikłana w splot zdarzeń. I to moje jakieś fatalne szczęście.
Moja ocena: 9/10
Serdecznie polecam.
Książka zdecydowanie za mało znana!
Przeczytane w ramach wyzwania:
Strasznie nie lubię czytelniczego zastoju, ale każdemu się zdarza ;) Co do powieści, o której piszesz to przyznam szczerze, że w ogóle o niej nie słyszałam, ale nic dziwnego, rzadko sięgam po książki traktujące w jakikolwiek sposób o wojnach, bo później ciężko mi się ogarnąć :(
OdpowiedzUsuńTeż bardzo nie lubię, jak mam czytelniczy zastój, albo (tak jak teraz) kiedy mam ogromną ochotę czytać, ale już nie mam kiedy... Na szczęście takie momenty szybko mijają :)
OdpowiedzUsuńZapraszam do siebie:
http://zdrowanacodzien.blogspot.com/
Nie czytałam tej książki i też nie lubię czytelniczych zastojów :)
OdpowiedzUsuńBardzo bałam się sięgnięcia po tę książkę, bo Nurowską (z tego co widzę) albo się kocha, albo nienawidzi. Jednak tekst, mimo tego, że jest trudny w odbiorze, bardzo mi się spodobał.
OdpowiedzUsuń